Dzisiaj nie było aż tak źle.. dopóki nie pojechaliśmy na festyn -.- Nie dość, że tata kazał mi rano jeść "normalnie" to jeszcze kazał mi dzisiaj zjeść kiełbase na tym nieszczęsnym festynie, ale nie ma co się martwić, skitrałam ją w kieszeni xD Teraz śmierdzą mi moje ulubione spodenki, ale chociaż nie musiałam tego tłustego świństwa jeść.Rano też jakieś wonty mieli, tat sam mi położył jajko na talerz, chyba to moja sprawa tak? Ale nie, musiał się wtrącić, boję się że dzisiaj przekroczę t 300 kcal, no ale już podliczam i się przekonamy. A więc:
Śniadanie: mała kanapka z sałatą + jajko (40+80)
Obiad: miseczka zalewajki, trochę kaszy, fasola (100+50kcal)
Kolacja: pół bułki, winogrono (40kcal)
Razem: 310/300 -.-
Ehhh... tak właśnie myślałam, no ale cóż zabieram się za ćwiczenia. Pozdrawiam motylki ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz